#Dzień z pamiętnika medyka🏥 #6 Zagadka umysłu💔
Pierwsza historia
Nowy dzień na oddziale chirurgicznym, poranna krzątanina. Niewyspani dyżurni czekają tylko na tzw. zejście czyli opuszczenie oddziału po nocy spędzonej w szpitalu, a jedyne co ich tu jeszcze trzyma to zdanie relacji z tego co działo się na dyżurze. Sam ledwie widząc coś na oczy zajmuje miejsce gdzieś w kącie, aby uniknąć wzroku profesora. Wybija godzina 8, rozmowy milkną i ciężka okładka notesu uderza o blat w sali konferencyjnej. Czas zacząć. Doktor dyżurny szybko zabiera się do pracy i odczytuje raport: Tyle i tyle konsultacji, pilne zabiegi, nagłe zdarzenia no i jakiś pacjent się awanturował to dostał pięćdziesiątkę Relanium. Rozbudza to małe zainteresowanie, więc doktor pokrótce streścił co się działo. Okazało się że pacjent który wrócił z zabiegu dwa dni temu był przekonany,że jest w domu publicznym. Śmiejąc się i proponując pieniądze zapraszał pielęgniarki do siebie na łóżko. Niestety a raczej na szczęście nikt się nie skusił, a on gdy nie dostał tego na co liczył stał się agresywny i zaczęła się awantura. Prośby nie skutkowały i w trosce o jego bezpieczeństwo jak i całego oddziału, podano lek. Szczęśliwie zadziałał i nikt nie musiał spełniać jego fantazji.
Druga historia
Gastroenterologia starszy pacjent z chorobą nowotworową przez kilka nocy terroryzował oddział. Uciekał przed wszystkim co się ruszało, albo nawet i nie. Wykrzykując jakieś słowa o prześladowcach, mordercach głosem pełnym lęku. Gdy tylko oddział zasypiał on latał po korytarzach uciekając, chowając się i walcząc ze swoimi wrogami. Próbował spuścić łomot szafce przy łóżku, a później uciekał przed zwierzętami, które chcą go zjeść. Złodziej czyhał na jego filcowe kapcie i tym podobne historie. Pacjent nie dął się uspokoić. Tłumaczenie "tu nic nie ma, nic Panu nie grozi" zupełnie do niego nie przemawiało. Pewien swoich konfabulacji grzecznie przesypiał cały dzień i nocą budził się jako Superbohater zwalczający sprzęt szpitalny i innych groźnych przestępców. Po kilku dniach wszystko ustąpiło i gdy jego stan się wyrównał został wypisany do domu.
ZAGADKA
Dlaczego pacjenci oszaleli? Dwie historie, które opisałem powyżej to zagadka pomyślcie chwilkę i jak już macie pomysł to zapraszam do dalszej lektury. Dla ułatwienia dodam, że żaden z bohaterów tych historii nie ma choroby psychicznej.
Majaczenie to odpowiedz której szukamy.
Każdy z was zapewne kojarzy Majaczenie alkoholowe- delirium tremens, ale taka zagadka nie byłaby ani trudna ani pouczająca. Majaczenie to ostra psychoza często obserwowana na oddziałach innych niż psychiatria.Zazwyczaj ustępuje w ciągu kilku dni, chociaż może też być przyczyną zgonu. Wyciągnijmy w takim razie wskazówki z tych dwóch opowieści, które okażą się zarazem podstawowymi objawami tego zaburzeni psychicznego:
- Zaburzenia rytmu snu i czuwania - objawy w obu przypadkach pojawiły się nocą. W drugim przypadku nastąpiło również odwrócenie rytmu dobowego: nocą szalał a dzień przesypiał. Widać też zaburzenia orientacji pacjent nie wie gdzie jest (chociaż w burdelu też są łóżka więc w sumie można się pomylić :D) i źle rozpoznaje osoby w swoim otoczeniu.
- Iluzje i omamy - czyli tak zwane majki (halucynacja, złudzenie, urojenie). Zarówno szafka nie była prawdziwym zagrożeniem jak i zwierzęta, które goniły pacjenta wcale nie istniały.
- Zburzenia aktywności - Pobudzenie, agresywność i wzmożona ruchliwość to zdecydowanie nie norma dla człowieka po ciężkim zabiegu czy w chorobie nowotworowej.
- Zaburzeni emocjonalne – labilność emocjonalna-śmiech i szybka zmiana w stronę agresji i przygnębienia, a w drugiej historii niepokój oraz lęk przed zagrożeniem.
- Brak poczucia choroby i krytycyzmu - Za równo jeden jak i drugi nie daje się przekonać, że nic mu nie grozi, uznając swoje wyobrażenie za pewne (denerwuje się gdy personel wyjaśnia mu ,że to tylko szpital).
- Zaburzenia uwagi i myślenia- rozkojarzenie i brak spójności tego kto lub co choremu zagraża czy szafka przy łóżku czy to jednak jakieś zwierzęta go chcą dopaść. Objaw typu: "co ma piernik do wiatraka". Pełna dezorganizacja myślenia.
Patogeneza
Patogeneza tego zaburzenie nie jest do końca poznana, podobnie jak większość naszej wiedzy o centralnym układzie nerwowym. Postuluje się, że jest to wynik ogólnego zaburzenia metabolizmu mózgowego (encefalopatii) oraz zaburzeniem aktywności poszczególnych neuronów.
Zaburzenie metabolizmu mózgowego jest wynikiem:
- brakiem substratów (glukozy, tlenu)
- wysokiej temperatury
- zaburzeniem metabolizmu przez toksyny:
- endogenne (amoniak, wolne rodniki)
- egzogenne (leki)
Zaburzenia aktywności neuronalnej dotyczą przede wszystkim układu:
- acetylocholiny (najważniejszy szlak)
- dopaminy
- serotoniny
Deficyt cholinergiczny (acetylocholiny) jest wynikiem starzenia się, chorób otępiennych takich jak np. Alzheimer, niedotlenienia, zaczadzenia oraz hipoglikemii, jest również skutkiem niedoborów witaminowych.
Małe przesłanie
Większość moich tekstów ma jakiś morał i tak też jest tym razem. Majaczenie to zaburzenie psychiczne nie choroba psychiczna, ale czy to tak naprawdę ma takie duże znaczenie? Jeżeli u każdego tak zwanego "normalnego" człowieka można wywołać takie objawy to dlaczego niby osoba chora psychiczna ma być gorsza. Pomiędzy zdrowiem a chorobą psychiczną nie ma grubej kreski. Mówię tu o zjawisku powszechnej stygmatyzacji osób chorych psychicznie, często są to osoby wytykane, spychane na margines społeczny z powodu strachu i niezrozumienia. Człowiek chory to nie tylko choroba.
Przez czas moich zajęć z Psychiatrii sam zmieniłem swoje nastawienie. Pamiętam jak na pierwsze zajęcia wszyscy wchodziliśmy jak na sąd ostateczny, rozglądając się wokół ze strachu. Każdy pracował w systemie "walcz lub uciekaj" bo przecież nie wiadomo co się stanie za chwile. Nakarmieni strzępkami informacji podawanymi w mediach jak to osoby chore psychicznie to mordercy i agresywnie ludzie będący zupełnym zagrożeniem dla idealnego społeczeństwa. Jest to myślenie naiwne do granic możliwości, większość tych osób normalnie żyje w społeczeństwie i nawet nie wiecie, że mijacie ich każdego dnia. Dla mnie chory psychicznie to taki sam człowiek jak ten z cukrzycą czy nadciśnieniem. Wskaźniki samobójstw takich osób są bardzo wysokie,a powszechne wyśmiewanie i pogarda tylko to pogarsza. Dlaczego ktoś dziwny, czy nieprzewidywalny z powodu takiej choroby ma być gorszy niż ten który się naćpał i upił, gdy on nie miał wyboru...
Dziękuje za przeczytanie and STAY TUNED FOR MORE !!!
Przepraszam za opóźnienie.
ZDJECIA Z PIXABAY, GIFY Z GIPHY
Czytając Twój artykuł-zagadkę obstawiałem na jakiś czynnik w szpitalnym jedzeniu, który mógł wywołać takie omamy. Masz rację co do chorób psychicznych czy epizodów psychoz. Niestety w Polsce istnieje obiegowa opinia że jeżeli ktoś idzie do psychologa, a nie daj Boże do psychiatry, to już na pewno jest jakimś psychopatą.... To smutne, bo świadomość u przeciętnego obywatela na temat potencjalnych schorzeń Psyche jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Nie mama akurat teraz ochoty na grzebanie w danych statystycznych, ale sądzę że wiele osób z symptomami dosyć popularnej depresji nie podejmuje leczenia z obawy właśnie przed stygmatyzacją - ,,a co ludzie i rodzina powie?".
Często też psycholog jest mylony, własnie z psychiatrą :P
Szpitalne jedzenie jest w takiej ilości, że nawet jakby tam rtęć pakowali to ciężko byłoby przedawkować :D, a na poważnie to wystarczy spojrzeć na samobójstwa z przyczyn depresyjnych mężczyzn w średnim wieku, to plaga o której wszyscy milczą, bo choroby psychiczne uważane są za margines :( Ciesze się że jest więcej osób świadomych tego problemu :D
Dobry tekst. O powadze problemu zdaje sobie chyba każdy kto ma w swoim otoczeniu kogoś z zaburzeniami psychicznymi, a jest takich ludzi mnóstwo.