Pracowałam przy personalizacji aut luksusowy Panamera, Nissan GTR, Chovetta.

Porsche, Ferrari czy Mercedes G klasa to były codzienność. Odbywałam staż w firmie zajmująca się personalizacją aut. Przewagą były auta klasy premium jak wspomniane wyżej.

Wkraczając w ten świat, nie miałam za dużego pojęcia o samochodach. Na stażu zajmowałam się obsługą klienta. Do moich obowiązków należały spersonalizowane wyceny przyszłych projektów. Liczba codziennych zapytań była bardzo duża. Najczęściej zapytania były o Porsche, Ferrari, BMW np. M5 czy Chevrolet Corvette. Oczywiście były zapytania dotyczące aut typy Volvo czy Peugeot były również.

Na początku było to dla mnie taaaakie trudne! Nie znałam wszytskich modeli aut ani ich cen, który były czasem imponujące. Nie chcę zdradzać nazwy firmy ;), ale myślę, że trudno znaleźć wam nie będzie.

Dziewczyny nie bardzo się interesują motoryzacją, (nie wszystkie oczywiście) obce mi było wiele części wyposażenia, a przynajmniej nazewnictwo. Musiałam poznać te wszystkie nazwy słupków bocznych, słoneczników, podsufitek, modeli foteli, materiałów, z których szyte jest poszycie itd. Mało tego wiele zapytań,było po angielsku, więc musiałam przyswoić również angielskie nazwy.

Widziałam wiele pięknych aut, projektów. Miło się obserwowało cały etap produkcji. Od zapytania, poprzez spotkanie, zakup materiałów i obserwacje całego procesu szycia. Od projektu do gotowego wnętrza, które niejednokrotnie zachwycały swoją oryginalnością.

Jeśli masz zabytkowy samochód np. Syrenę i marzy Ci się w niej wnętrze w stylu steam punk, lub militarnym oni takie wnętrze wyczarują. Nie ma projektu nie do wykonania.

Klienci mieli bujną wyobraźnię i duże portfele a dla firmy nie było rzeczy niemożliwych ;) Staż miną wspomnienia pozostały. Uważam, że jako dziewczyna mam ponad przeciętną wiedzę nt. samochodów. I wiem, że bardzo przydatne w samochodzie są trytytki ;) już nie raz uratowały sytuację na trasie.