Skutki upadku na rowerze
18 Sierpnia postanowiłem przejechać dużą pętle bieszczadzka korzystają z ostatnich dni urlopu. Wystartowałem w godzinach porannych, ponieważ było do przejechanie ok 300 km. Zapowiadał się piękny dzień, więc jechało się super od samego startu pokonując gorki pogorza dynowskiego. Podziwiając te wspaniałe góry w Bieszczadach byłem w siódmym niebie, ale było też minusy tej wyprawy. Pierwsze to niestety bardzo duży ruch, ale to był okres wakacyjny, więc nic dziwnego i trzeba się było z tym pogodzić i walczyć z bocznymi podmuchami. Drugi minusem, którym skończył się dla mnie tragicznie była czarna zmora naszych dróg, czyli dziury. Dlatego moja przygoda tego dnia kończy się 30 km za Ustrzykami dolnymi, gdzie pokonując zjazd moje przednie koło wpada w dziurę i wyrzuca mnie z siodełka i ląduje kaskiem na asfalcie. Mogę pisać o dużym szczęściu bo prawdopodobnie kask ratuje mnie od kalectwa, a może i śmierci. Szczęście w nieszczęściu upadek kończy się na zwichnieciu obojczyk, który wymaga nastawienia operacyjnego i unieruchomieniu za pomocą drutów.
Przestroga dla tych co jeżdżą bez kasku, a niestety nie brakuje ich na polskich drogach.